czwartek, 30 października 2014

Pomysł na: Kruche babeczki z kremem z białej czekolady i marakui

Witajcie!

Po moich mocno czekoladowych gofrach (przepis znajdziecie tutaj) przyszedł czas na mniejsze, zgrabniejsze, ale równie pyszne słodkości i choć taką babeczkę możemy pochłonąć jednym kęsem ,to zapewniam Was, że dla tych cudeniek warto poświęcić trochę więcej wolnego czasu, by później móc (zapewne krótką chwilę) delektować się ich niepowtarzalnym smakiem. Nadzieniem babeczek jest krem, a właściwie dwa kremy, pierwszy to połączenie śmietany kremówki z dużą ilością białej czekolady, natomiast podstawą drugiego jest pulpa (miąższ) z owoców marakui, przypomina mi on trochę krem lemon curd, ale nie ze względu na smak tylko sposób przygotowania, w tym przypadku cytryny zastępujemy marakują. Muszę się Wam przyznać, że krem z białej czekolady nie wyszedł tak jakbym tego chciała, a winowajcą (winowajczynią) jest śmietana. Do przygotowania kremu potrzebujemy śmietany 36%, w domu miałam cztery kartoniki śmietany, ale jak na złość wszystkie o 30% zawartości tłuszczu. Pomyślałam, że może z taką krem też się uda... w innym przypadku pewnie zaczęłabym robić krem od nowa, ale nie chciałam zmarnować tyle białej czekolady.  Może wizualnie nie wygląda perfekcyjnie, ale jeśli chodzi o smak to gwarantuję, że niczego mu nie brakuje, a oto przepis.


Kruche babeczki z kremem z białej czekolady i marakui


Składniki na kruche babeczki (u mnie 18 sztuk):
 
  • 175 g mąki pszennej
  • 100 g zimnego masła, pokrojonego w kostkę
  • 1 łyżka cukru pudru
  • 1 żółtko
Wszystkie składniki zagniotłam ręcznie (najpierw połączyłam mąkę z masłem, później dodałam resztę składników), całość można również zmiksować malakserem. Ciasto owinęłam folią spożywczą i schłodziłam w lodówce przez 30 minut.

W oryginalnym przepisie babeczki pieczemy w formie na muffinki, ale ja swoje upiekłam w takich foremkach, które wcześniej wysmarowałam masłem, by łatwiej nam było wyjąć babeczki.

Schłodzone ciasto rozwałkowałam na grubość około 2 mm, szerokim kubkiem wycięłam koła, którymi wylepiałam foremki, dno i boki ponakłuwałam widelcem. Tak przygotowane foremki z ciastem piekłam przez 20 minut w temperaturze 180ºC, aż się zezłociły. Wyjęłam je i ostudziłam.


Krem z białej czekolady:

  • 150 g białej czekolady
  • 125 ml (pół szklanki) śmietany kremówki 36% (i takiej użyjcie!!)
Śmietanę kremówkę podgrzałam, do zagotowania. Ściągnęłam z palnika, wrzuciłam posiekaną białą czekoladę, odstawiłam do jej rozpuszczenia, co pewien czas mieszając. Krem czekoladowy przelałam do miseczki i odstawiłam go do lodówki do schłodzenia.  

Schłodzony krem ubiłam (końcówki miksera do ubijania białek) do otrzymania sztywnej masy (taka powinna wyjść, ale moja się nie udała :(

Krem z owoców marakui:


  • 75 ml pulpy z owoców marakui (około 3 - 4 owoców)
  • 70 g drobnego cukru do wypieków (wystarczy zwykły cukier kryształ przesiać przez sitko)
  • 1 jajko
  • 1 żółtko
  • 1 łyżka soku z cytryny
  • 50 g masła
W niedużym garnuszku przy pomocy rózgi do ubijania roztrzepałam jajko, żółtko i cukier, powstałą masę podgrzewałam na kuchence na małej mocy cały czas mieszając. Po chwili dodałam masło, pulpę z marakui i sok z cytryny. Całość mieszałam do momentu, aż krem zabulgotał i zgęstniał, a jego konsystencja była gładka. Krem schłodziłam.

Wykonanie

Do środka babeczek nałożyłam najpierw krem z białej czekolady, później krem z owoców marakui, na samą górę położyłam kosteczki białej czekolady, której nie zużyłam do pierwszego kremu.







Smacznego!



Jak zwykle zapraszam Was do obserwowania mojego konta na Instagramie oraz polubienia fanpage na Facebook'u, linki zamieszczam poniżej.

Fanpage Facebook - https://www.facebook.com/blondivy?ref=hl
Konto Instagram - http://instagram.com/blondivy

Dziękuję Wam za wszystkie komentarze, opinie i porady :)

Inspiracja zaczerpnięta z Moje Wypieki.

poniedziałek, 27 października 2014

Makijaż w odcieniu brudnego granatu i żółtego złota

Cześć wszystkim! Dziś przygotowałam dla Was trochę mocniejszy makijaż, który w subtelny sposób przełamałam i ożywiłam pięknie mieniącym się złotym cieniem. Pewnie zdążyliście mnie już trochę poznać i wiecie, że uwielbiam łączyć ze sobą kontrastujące kolory i wprowadzać odrobinę błysku nie tylko w makijażu oczu. Ta propozycja nie jest tak zadziorna i mroczna jak moja ostatnia praca, którą zobaczycie w TYM poście, ale wydaje mi się że przy tym jest ona po pierwsze łatwiejsza do wykonania, a po drugie w takim makijażu możemy pokazać się np. na imprezie w klubie i gwarantuje Wam, że na pewno będzie się wyróżniał. Po raz pierwszy na moim blogu zagościła śliczna i urocza Magdalena, której zdjęcia zrobiła Dominika z bloga dominikarajczyk1.blogspot.com, jeśli jesteście ciekawi dalszych efektów naszej pracy i chcecie obejrzeć więcej zdjęć Magdaleny to zapraszam na jej bloga. Dość gadania czas na zdjęcia!


  





Nie mogłabym nie wspomnieć o cieniach z bestsellerowej paletki Sleek Vintage Romance (dostępna tutaj), na widok której wiele z Was powiedziałoby "WOW" i taka też była moja reakcja. Paletka jest przecudowna, nie ma w niej ani jednego cienia którego bym nie wykorzystała, nie muszę chyba mówić o genialnym napigmentowaniu i lekko żelowej strukturze cieni, ale to co mnie urzekło to ich nazwy: Pretty in Paris, Forever in Florence, Marry in Monte Carlo czy Meet in Madrid, którego użyłam w tym makijażu.





Do wykonania makijażu użyłam:

rozświetlająca baza pod cienie Zoeva, Eyeshadow Fix Pearl
cień z paletki Sleek Vintage Romance: Meet in Madrid
cień z paletki Sleek Original: London Rain
cienie Inglot:  428, 426, 354
kredka Zoeva Graphic Eyes Eyeliner, Black to Earth
eyeliner w żelu Maybelline, 01 Black
tusz Loreal Paris Volume Million Lashes Black 
korektor NYX HD, w odcieniu Green oraz Porcelaine
podkład Revlon Colorstay do skóry suchej i normalnej w odcieniu 150 Buff puder Make Up For Ever HD
bronzer, Benefit Hoola
rozświetlacz Makeup Revolution, Pink Lights
błyszczyk Makeup Revolution, Natural Pink

Chciałam Was również zachęcić do obserwowania mojego konta na Instagramie oraz polubienia fanpage na Facebook'u, linki zamieszczam poniżej.

Fanpage Facebook - https://www.facebook.com/blondivy?ref=hl
Konto Instagram - http://instagram.com/blondivy

Jak zawsze dziękuję Wam za wszystkie komentarze, opinie i porady :)

czwartek, 23 października 2014

*New In* czyli pędzle firmy Zoeva i Hakuro

Witajcie! W dzisiejszym poście chciałam pokazać Wam moje "nowe" pędzle. Dostarczono mi je już jakiś czas temu, wydaje mi się, że mam je już około 2 miesięcy i myślę, że w tym czasie zdążyłam wyrobić sobie opinie na ich temat. Pędzle przetestowałam na różnych produktach o innych strukturach, barwach i konsystencjach co bardzo pomogło mi w stwierdzeniu czy pędzle są warte swojej ceny i Waszej uwagi. Nie pozostało mi nic innego jak zaprosić Was do przeczytania poniższej recenzji. Pomyślałam, że na końcu notki, pod ostatnim zdjęciem zamieszczę linki do wszystkich pędzli z tego posta, które możecie zakupić na MintiShop.




Jako pierwsze chciałam Wam zaprezentować pędzle polskiej firmy Hakuro.

H54 - wykonany z bardzo miękkiego i gęstego włosia syntetycznego. Pędzel jest przeznaczony głównie do podkładu, ale nie tylko, spokojnie można nakładać nim korektor bądź róż o kremowej, płynnej konsystencji, choć ja uważam, że nie sprawdzi się przy aplikacji różu, gdyż jest po prostu za duży, lepiej sprawdzi się mniejszy pędzel, który nie zrobi nam na twarzy jednej wielkiej różowej plamy. Hakuro H54 fantastycznie sprawdza się przy nakładaniu podkładów o kremowych konsystencjach, należy jednak pamiętać o wcześniejszym zwilżeniu włosia, by nie absorbowało ono zbyt dużej ilości produktu, ja używam do tego wody termalnej w sprayu firmy Avene. 


H50 - to klasyczny flat top, który posiada trójkolorowe włosie (takie samo jak pędzel H54), które zostało ścięte na prosto. Pędzel tak jak H54 idealnie sprawdza się do aplikacji płynnych i kremowych produktów, w moim przypadku jest to podkład, który ja rozprowadzam na twarzy metodą stempelkową, co powoduje, że na skórze nie powstają nieestetyczne smugi. Pędzel H50 tak jak H54 trzeba przed nałożeniem podkładu zwilżyć.





Pozostałe pędzle zostały wyprodukowane przez niemiecką firmę Zoeva, która szturmem podbija polski rynek kosmetyczny. Produkty tej firmy gościły nie tylko na moim blogu, skradły one serca wielu innym blogerką nie tylko w Polsce.



   
Zacznijmy od lewej strony:

221/Luxe soft crease -  jestem pędzlem wykonanym z mieszanki włosia syntetycznego i naturalnego, którym fantastycznie blenduje się cienie. Jeśli chcemy uzyskać efekt lekkiej mgiełki w zewnętrznym kąciku to ten pędzel sprawdzi się idealnie. Samo włosie posiada bardzo wysoką jakość, a pędzle tej marki spokojnie można porównać do pędzli MAC, a nawet jestem skłonna pokusić się o stwierdzenie, że włosie w pędzlach Zoeva jest bardziej miękkie i mniej sztywne.

227/Luxe soft definer - ten pędzel również został wykonany z mieszanki włosia, jednak różni się od poprzedniego kształtem, jego skuwka jest lekko spłaszczona, co powoduje, że powierzchnia rozcierania cieniami staje się węższa, bardziej zdefiniowana.

234/ Luxe smoky shader - czyli pędzel, którego włosie zostało wykonane z naturalnego koziego włosia. Jest on moim ulubionym pędzlem do nakładania, a raczej wciskania cieni na całą powiekę, umożliwia mi to jego płaski kształt. Co więcej pędzel po umyciu zachowuje swój kształt, włoski się nie wyginają i nie puszą.




320/Smoky liner - pędzelek, którego syntetyczne włosie pozwala na roztarcie kremowej kredki czy żelowego eyelinera. Dobrze sprawdza się przy aplikowaniu cieni na dolnej powiece.

322/Brown line - wykonany z włosia sztucznego, lekko ścięty pędzelek, dość szeroki, ale na tyle, by idealnie dopasować się do łuku brwiowego. Ja używam go tylko w makijażu brwi, ale wiem, że można nim świetnie namalować kreskę eyelinerem.

228/Crease - został wykonany z naturalnego koziego włosia. Moim zdaniem jest to najlepszy pędzel do zaznaczania kształtu powieki, ułatwia nam to włosie, które rozchodzi się ku górze, gdzie tworzy delikatny czubek, natomiast krótsze włoski po bokach świetnie usprawniają rozcieranie cieni.





Tutaj znajdziecie pędzle:

Hakuro

H54 Link
H50 Link

Zoeva

221 Link
227 Link
234 Link
320 Link
322 Link
228 Link

Jak zawsze zapraszam Was do komentowania posta i obserwowania bloga, a pod spodem zamieszczam również link do mojego Instagrama :)


piątek, 10 października 2014

Wieczorowy makijaż w czerni i złocie

Witajcie! Z tym makijażem trochę zaszalałam, pewnie wiele z Was może pomyśleć, że jest to makijaż dla odważnych, nie jest to także propozycja dziennego makijażu,a nawet wydaje mi się, że nie każda  kobieta wybrałaby taką opcję na przykład na imprezę ze znajomymi. Teraz pojawia się pytanie "Co to za zagadkowy makijaż, skoro nie pasuje do kryteriów dziennego ani imprezowego makijażu, więc gdzie możemy w nim wyjść?" Doskonałym określeniem tego makijażu jest drapieżność, ale jednocześnie elegancja, wyrazistość, ale nie przesadność. Jest to idealna propozycja makijażu na wielkie wyjścia, sylwestrową noc, choć wydaje mi się, że trochę zahacza o makijaż artystyczny, znam dziewczyny, które czują się w takim makijażu dobrze, oko jest bardzo wyraźne, zewnętrzny kącik wyciągnięty, a całość nie prezentuje się sztucznie. Na sam koniec nie mogłabym nie wspomnieć, że zdjęcia poniżej są dziełem Dominiki z bloga dominikarajczyk1.blogspot.com, tam też znajdziecie więcej jej prac, a teraz czas na efekty naszej sesji.
















Do wykonania makijażu użyłam:

kredka Zoeva Graphic Eyes Eyeliner, Black to Earth
cień Inglot nr 63
czarny cień z drobinkami z poczwórnej palety Isadora 37 Crystal Mauve
*pigment Sugarpill w odcieniu Goldilux
tusz Loreal Paris Volume Million Lashes Black
Acqua Brown 25, Make Up For Ever 
wosk do stylizacji brwi Kryolan Cine - Wax
korektor NYX HD, w odcieniu Green oraz Porcelaine
podkład Revlon Colorstay do skóry suchej i normalnej w odcieniu 150 Buff
puder Make Up For Ever HD
bronzer, Benefit Hoola
rozświetlacz Makeup Revolution, Pink Lights
połówki rzęs nr 305 Black marki Ardell Accents
błyszczyk Makeup Revolution, Natural Pink

*pigment do kupienia na stronie bestmakeup.pl

Jeśli ten makijaż Wam się spodobał lub jeśli macie jakiekolwiek uwagi piszcie w komentarzach. Jak zawsze będę wdzięczna za każdą dodatkową obserwację mojego bloga. Dziękuję i już teraz zapraszam na kolejne mniej lub bardziej makijażowe posty :)

środa, 8 października 2014

Pomysł na: Mocno czekoladowe gofry

Czyli prosty przepis na szybki słodki obiad, deser, podwieczorek, a nawet śniadanie, jeśli ktoś lubi zaczynać dzień od słodkości to danie podbije Wasze serca! Na pewno wszyscy znają, jadają i uwielbiają tradycyjne gofry, ale zapewniam Was, że gofry czekoladowe to zupełnie inna bajka, inny smak. Ci którzy robili kiedyś ciasto w 3 minuty (swego czasu bardzo popularne) będą wiedzieć o czym mówię, bo może przygotowanie masy na gofry trwa trochę dłużej niż 3 minuty, ale smakiem przypomina to szybkie ciasto. Jak wskazuje tytuł posta jest to przepis na mocno, a nawet podwójnie czekoladowe gofry, a to za sprawą kakao oraz kawałków mlecznej czekolady w masie. Myślę, że ciężko będzie Wam przejść obok nich obojętnie. Dodatkowo do gofrów przygotowałam ciemną polewę czekoladową, jasną polewę, którą uzyskałam po rozpuszczeniu w kąpieli wodnej 100 g białej czekolady.


Mocno czekoladowe gofry



Składniki:

  • 200 g mąki pszennej
  • 50 g drobnego cukru do wypieków (ja używam zwykłego cukru kryształu, który przesiewam przez sitko i otrzymuję domowy, drobny cukier do wypieków)
  • 40 g kakao
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • pół łyżeczki sody oczyszczonej
  • pół łyżeczki soli
  • 1 łyżeczka cukru waniliowego
  • 3 jajka (żółtka i białka osobno)
  • 55 g masła (roztopionego i ostudzonego)
  • 450 g maślanki (lub kefiru, zsiadłego mleka)
  • 100 g mlecznej lub gorzkiej czekolady (mogą być również czekoladowe groszki)


Wykonanie:

Mąkę, cukier, kakao, proszek do pieczenia, sodę, sól przesiać i wymieszać w większej misce. Białka ubić na sztywną pianę, żółtka zmiksować z ostudzonym masłem (jeśli z powrotem zastygnie wystarczy je podgrzać do roztopienia), maślanką i cukrem waniliowym. Powstałą masę zmiksować z suchymi składnikami i odłożyć na 5 minut. Po tym czasie dodać ubite białka oraz pokrojoną na kawałki czekoladę. Całość delikatnie wymieszać łyżką. Piec w gofrownicy do chrupkości.

To jak będą wyglądały gofry i z czym je podacie, zależy tylko i wyłącznie od Was. Jeśli czekoladowe gofry i czekoladowe polewy to Waszym zdaniem za dużo słodkiego w słodkim to myślę, że możecie je z powodzeniem zastąpić dżemem pomarańczowym lub malinowym :) Dziś to wszystko ode mnie, piszcie w komentarzach czy przepis przypadł Wam do gustu i czy wypróbujecie go w domu, a ja na koniec życzę wszystkim SMACZNEGO!





Był sobie gofr :p




Inspiracja zaczerpnięta z Moje Wypieki.

poniedziałek, 6 października 2014

Makijaż w odcieniu karmelu i błękitu

Witajcie! Zawitała do nas jesień i dziś patrząc przez okno stwierdzam, że zadomowiła się już na dobre. Dlatego też wydaje mi się, że jest to idealna pora na pierwszy jesienny makijaż z delikatnym akcentem błękitu, który przywraca wspomnienia ciepłych, słonecznych dni polskiego lata. Choć kreska jest dość subtelna to właśnie dzięki niej makijaż nabiera barw, wydaje mi się, że doskonale przełamuje ona bezpieczne, ciepłe brązy i świetnie podkreśla ciemną tęczówkę. Podobny akcent zastosowałam również w wakacyjnym, azteckim makijażu, który możecie zobaczyć TUTAJ. Zdjęcia są dziełem już wielokrotnie wychwalanej przeze mnie Dominiki, której bloga znajdziecie pod tym adresem - dominikarajczyk1.blogspot.com. Teraz, gdy patrze na zdjęcia, które zamieszczałam na początku mojej przygody z blogiem to mam ochotę się schować. Z drugiej jednak strony ogromnie cieszę się z kolosalnych zmian, wręcz ewolucji albo nawet rewolucji na moim blogu. Chyba tak naprawdę dopiero teraz czerpie 100% przyjemności z blogowania, ponadto niezmiennie zdumiewają mnie Wasze bardzo pozytywne i mega motywujące komentarze, nigdy nie pomyślałabym, że to co robię może nie tylko się komuś spodobać, ale również będzie to dla niego inspiracją. Trochę odeszłam od tematu posta, ale musiałam się tym z Wami podzielić i powiedzieć DZIĘKUJĘ, a teraz zdjęcia makijażu.










Do wykonania makijażu użyłam:

rozświetlająca baza pod cienie Zoeva, Eyeshadow Fix Pearl
cienie z paletki Sleek Original 594: Cream tea, Penny farthing
cienie z paletki Sleek Garden of Eden: Gates of Eden, Python
konturówka do powiek w żelu, Inglot nr 88
konturówka do powiek w żelu, Inglot nr 77
duraline Inglot
tusz, Max Factor 2000 Calorie, Black (z podkręconą szczoteczką)
Acqua Brown 25, Make Up For Ever 
korektor NYX HD, w odcieniu Green, Porcelaine
podkład Revlon Colorstay do cery mieszanej i tłustej w odcieniu 150 Buff
puder Make Up For Ever HD
bronzer, Benefit Hoola
rozświetlacz Makeup Revolution, Pink Lights
kremowa szminka do ust Zoeva w odcieniu Melting Kisses
kępki rzęs Ardell DuraLash Naturals w rozmiarze Flare Medium Black

czwartek, 2 października 2014

Osiemnastkowy makijaż mojej siostry

Cześć wszystkim! Chociaż od osiemnastki mojej siostry minął już prawie miesiąc, pomyślała, że szkoda by było nie pokazać szerszej publiczności, czyli Wam jak wyglądała Justyna jeszcze kilka godzin przed imprezą. Z drugiej jednak strony bardzo chciałam się pochwalić tą pracą, bo jest to chyba najmocniejszy makijaż jaki zrobiłam, a jak wiadomo nie należą one do najłatwiejszych. Biorąc pod uwagę fakt, że nie miałam do dyspozycji wystarczająco dużo czasu i dziś patrząc na te zdjęcia, lepiej roztarłabym cienie to i tak jestem bardzo zadowolona z efektu końcowego. Może nie będę zamieszczać tutaj poimprezowych zdjęć, bo zapewne to byłby mój ostatni post na blogu, swoją drogą nie znam osoby, która wyglądałaby na wypoczętą o 5 nad ranem. Po raz kolejny do współpracy zaprosiłam Dominikę, TUTAJ znajdziecie wszystkie jej sesje zdjęciowe.




Teraz pewnie wiele z Was zadaje sobie jedno pytanie "Jak to jest zrobione", więc postaram się zrobić taki mini, mini instruktaż. 




Jeśli chodzi o oczy to najpierw na całą ruchomą powiekę palcem nałożyłam rozświetlającą bazę pod cienie Eyeshadow Fix Pearl z Zoeva. Następnie mój ulubiony ostatnio cień
Liquid Metal nr 020 Gold n' Roses marki Catrice rozprowadziłam na bazie. Czarną kredką Zoeva Graphic Eyes Eyeliner Black to Earth, która ostatnio zastąpiła tę z Inglota, przyciemniłam zewnętrzny kącik. Następnie kredkę roztarłam mieszanką cienia Royal z paletki Sleek Original 594 ( post ze swatch' ami znajdziecie tutaj) oraz mojego jedynego cienia z MAC Parfait Amour. Kolor, który znajduję się na środku powieki otrzymałam z połączenia cienia London Eye z wcześniej wspomnianej paletki Sleek oraz perłowego cienia 450 z Inglot. Te same kolory w identycznej kolejności powtórzyłam na dolnej powiece. Całość dopełniła czarna kreska, którą standardowo wykonałam konturówką w żelu nr 77 i płynem Duraline z Inglota. Dodatkowo dokleiłam połówki rzęs nr 305 Black marki Ardell Accents, które zamówiłam na stronie MintiShop.




A tak oto często wyglądają moje kosmetyki podczas pracy :)




Nie wiem jak Wy, ale ja jestem wprost oczarowana zdjęciami! Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, które motywują mnie do dalszej pracy. Zapraszam również do obserwowania bloga, aby było nas coraz więcej.


Do wykonania makijażu użyłam:

rozświetlająca baza pod cienie Zoeva, Eyeshadow Fix Pearl
cienie z paletki Sleek Original: Royal, London Eye
cień MAC, Parfait Amour
cień Catrice Liquid Metal, nr 020 Gold n' Roses
perłowy cień nr 450 z Inglot
kredka Zoeva Graphic Eyes Eyeliner, Black to Earth
konturówka do powiek w żelu, Inglot nr.77
duraline Inglot
tusz, Max Factor 2000 Calorie, Black (z podkręconą szczoteczką)
Acqua Brown 25, Make Up For Ever 
korektor NYX HD, w odcieniu Green
podkład Revlon Colorstay do skóry suchej i normalnej w odcieniu 150 Buff
puder Make Up For Ever HD
bronzer, Benefit Hoola
rozświetlacz Makeup Revolution, Pink Lights
połówki rzęs nr 305 Black marki Ardell Accents
błyszczyk Makeup Revolution, Natural Pink

środa, 1 października 2014

Versatile Blogger Award

Jak zwykle dzień zaczynam od przeglądnięcia nowych informacji i komentarzy, dziś jednak moją uwagę zwrócił komentarz od natalia20041989, czyli autorki kulinarnego bloga Lekcje w kuchni, którego swoją drogą dość często przeglądam i pozostawiam tam ślad po sobie w postaci zachwytów nad pysznościami na widok, których jestem głodna jak wilk. Do rzeczy, zostałam zaproszona do wzięcia udziału w Veratile Blogger Award, czyli zabawy, w której to blogerzy piszą o sobie, swoim życiu i zainteresowaniach. Sama akcja ma służyć bliższemu poznaniu się.

Należy:


  • nominować 15 blogów/ minimum 7 do wyróżnienia,      
  • poinformować wybranych przez siebie bloggerów o wyróżnieniu,
  • wyłonić o sobie 7 faktów,
  • podziękować Bloggerowi, który Cię nominował u niego na blogu,
  • zawiesić nagrodę na swoim blogu. 





Pierwszy raz biorę udział w blogowej zabawie i cieszę się, że jest to właśnie Versatile Blogger Award. Pomyślałam sobie, że skoro wiecie już dużo na temat tego jak wykonuje swoje makijaże, jakich kosmetyków używam i gdzie je kupuje, a tak naprawdę niewiele wiecie o mnie, więc teraz nadarzyła się doskonała okazja, by kilka ciekawostek ujrzało światło dzienne. Przypomina mi to trochę wyzwanie, które swego czasu było bardzo popularne na facebook'u, ale w tym wypadku nie muszę się niczym oblewać :)

Ja nominuję:

Początkująco kosmetycznie
Beauty blog by Basia Smoter
Zdrowie i Uroda
patitolubi
GlossyyyGirl
Świat według mnie
Paznokcie w chmurach


Fakt nr 1.

Uwielbiam gotować, piec najrozmaitsze ciasta, ciasteczka i podobno nawet wychodzi mi to całkiem nieźle. Choć motywem przewodnim mojego bloga i  zarazem moją pierwszą miłością jest makijaż, to lubię czasami podzielić się z Wami nowymi, ciekawymi przepisami. Poza tym należę do grona osób, które czerpią przyjemność z gotowania, nie ukrywam zdarzają mi się szaleńcze napady, kiedy to w ciągu jednego dnia potrafię ulepić 300 pierogów, a czasem przez tydzień nie ugotuję zupełnie nic. Co nie zmienia faktu, że kocham gotować i na pewno nie przestanę tego robić.


Fakt nr 2.

Moim ulubionym owocem są jabłka i jem je nie tylko na złość Putinowi. Najsmaczniejsze moim zdaniem są te najtwardsze i najbardziej kwaśne, innych nie zjem.


Fakt nr 3.

Kocham czytać książki, potrafię pochłonąć jedną pozycję w jedną noc, jeśli tylko akcja będzie wartka, a bohaterowie barwni. Jestem chyba jedną z niewielu osób, która przeczytała "Lalkę" Bolesława Prusa w całości od deski do deski, a przy tym była to moja ulubiona lektura szkolna, którą dobrowolnie i świadomie wybrałam do mojej prezentacji maturalnej, i wcale nie przeraziło mnie 1170 stron.


Fakt nr 4.

Jeśli chodzi o kino, to tak naprawdę nie mam jednego ulubionego gatunku. Oglądam wszystko począwszy od dobrych, starych , polskich komedii, a skończywszy na filmach z lat 50. Moim zdaniem dobry film to taki, który porusza trudne tematy, oddziaływuje na odbiorce i na końcu pozostawia go z wieloma pytaniami, na które trzeba odpowiedzieć samemu.


Fakt nr 5.

Jestem kibicem z krwi i kości, a to oznacza, że interesuje się każdym sportem, no może poza żużlem i golfem, chyba jeszcze nie rozgryzłam fenomenu tych dziedzin. Piłka nożna jest sportem, który oglądam najczęściej, nie tylko w telewizji, ale również na żywo wraz z tysiącami kibiców wspierających swoją drużynę.


Fakt nr 6.

Gorąca herbata jest tym co rozgrzewa mnie w chłodne jesienne wieczory, ale nie tylko, bo Ci którzy mnie znają wiedzą, że herbatę tak naprawdę każdą: zieloną, czarną, owocową piję codziennie, niezależnie od pory dnia czy roku. Można spokojnie nazwać mnie herbatoholiczką.


Fakt nr 7.

Podobno mam zabójczy śmiech, który objawia się najczęściej podczas oglądania kabaretów, które swoją drogą kocham, moimi ulubionymi są: Kabaret Neo-Nówka i ich Niebo, Kabaret Moralnego Niepokoju, Kabaret Skeczów Męczących i na dokładkę Kabaret Paranienormalni.


Teraz czas na Was!